Festiwalowe Menu


Coldplay

W dzisiejszym poście chciałabym się z Wami podzielić moimi wrażeniami na temat jedzenia, które miałam okazję spożywać podczas tegorocznego Openera.

Niestety nie przedstawię Wam zbyt wielu potraw dostępnych z „festiwalowej karty dań” ponieważ byłam obecna tylko podczas pierwszego dnia koncertów. Szczęście w nieszczęściu, że wybrałam czwartek (a raczej wybrałam Coldplay) bo sami wiecie jaka była pogoda… Po całonocnej podróży, zapchana bułkami i zmęczona rozkładaniem jakże skomplikowanego namiotu stwierdziłam, że przed tą wielką imprezą wypadałoby zjeść jakiś porządny obiad żeby mieć siłę do śpiewania, klaskania  i przede wszystkim przepychania się;)

Razem z towarzyszami wyprawy wybraliśmy się do najbliższego festiwalowego punktu gastronomicznego. Kiełbasa z grilla, zupa dnia, kebab, gyros w zestawie, hot-dog – o, co za wybór! Aha, zapomniałam o potrawie, która miała największe wzięcie – zapiekanka MAXI.

-To co? 5 razy gyros w zestawie

-Niestety nie ma jeszcze frytek – odpowiedziała miła ekspedientka

Ponieważ nie przepadam za zapiekankami, kebabami w bułce a kiełbasa z grilla była za droga (11 zł! ) zamówiłam zupę dnia czyli żurek, który notabene polecała mi pani z obsługi.

– Jest pyszny! Na żeberkach, z białą kiełbaską. Rewelacja!

Żurek

Magdą Gessler nie jestem, ale zupa była z proszku, a poza tym sama kiełbasa smakowała jakby była z proszku. Mięso z żeberek? Akurat w mojej miseczce się nie znalazło.

Dość już tego narzekania na żurek, teraz kolejne smakołyki. Na festiwalu nie można płacić pieniędzmi tylko wcześniej wykupionymi bonami (1 bon to 3 zł). Ze względu na rangę Openera i coraz większą liczbę obcokrajowców na terenie festiwalu wszystko jest bardzo drogie, jedynie piwo ma przystępną cenę: 2 bony i kanapka ze smalcem: 1 bon. Więc nie muszę chyba dodawać, że to na te rarytasy wydałam swoje bony :) No, jeszcze muszę się przyznać, że pod koniec koncertów swoje ostatnie trzy bony przeznaczyłam na frytki – które już były dostępne.

Chleb ze smalcem

A na drugi dzień, już nie na polu festiwalowym a na Helu zjadłam przepyszny obiad… Na przystawkę mięsko z kraba, a na obiadek świeża sola, zapiekane ziemniaczki, surówki i do tego lokalne piwo. Czego chcieć więcej? Na dodatek po powrocie na pole nie musiałam składać namiotu, bo był tak zalany i zmasakrowany przez pogodę, że już prawie nic z niego nie zostało. Ah ten nasz Bałtyk, potrafi zaskoczyć!

Mięso z kraba

Sola

Przed nami całe lato i kilka naprawdę świetnych festiwali. Co bym Wam radziła?

Po pierwsze zabierz własne jedzenie i najedz się w namiocie (polecam chlebek, z tuńczykiem i do tego kukurydza z puszki). Po drugie pod koniec dnia na polu festiwalowym dostaniesz największe porcje ponieważ obsługa z obawy przed niewydaniem wszystkiego nakłada spore kawałki. Po trzecie, nie ufaj obsłudze! Po czwarte, jeśli na festiwalu nie można płacić gotówką nie kupuj zbyt dużo bonów. Jeśli Ci zabraknie zawsze możesz dokupić ale jeśli nie wydasz wszystkich to nie będziesz mógł ich zwrócić. A po piąte, warto zainwestować w kartę MasterCard PayPass, bo dzięki niej nie musisz stać w kolejce po bony.

A Wy, macie jakieś złote rady?

0.00 avg. rating (0% score) - 0 votes